Carl Bridgewater, miał tylko 13 lat. Rodzina i przyjaciele wspomina go jak chłopca „rezolutnego i zawsze uśmiechniętego”. Nastolatek rozwoził gazety po okolicznych domach, aby zarobić na swoje kieszonkowe. Robił to od niedawna – bo tylko dwa miesiące.

Ostatni dzień Carla
19 września 1978 roku. Tego dnia już kończył pracę. Zawiózł gazetę na farmę Yew Tree niedaleko Stourbridge w hrabstwie Staffordshire. Gospodarstwo znajdywało się na uboczu, było praktycznie odizolowane od reszty świata. Farmę zamieszkiwała para staruszków. Oboje mieli problemy z poruszaniem się. Dlatego umówili się z chłopcem, że będzie zostawiał gazety na konkretnym krześle wewnątrz domu. Mary Pool i Fred Jones byli osobami niepełnosprawnymi, ale akurat tego dnia znajdywali się poza miejscem swojego zamieszkania. Chłopiec jak zawsze wszedł do domu tylnymi drzwiami. Wtedy natknął się prawdopodobnie na włamywaczy. Napastnicy zaciągnęli chłopca do salonu i tam zastrzelili jednym strzałem- z bliskiej odległości prosto w głowę.
Po około godzinie w odwiedziny na farmę wybrał się 73- letni przyjaciel domu. To on właśnie znalazł ciało Carla i natychmiast zaalarmował policję. W czasie gdy miało miejsce zabójstwo w okolicy Yew Tree Farm był widziany niebieski samochód combi.

Rozpoczęcie śledztwa
Morderstwo Carla wstrząsnęło całą Anglią. Trudno było uwierzyć jak w taki bezduszny sposób można było odebrać życie niewinnemu chłopcu. Policja pracowała pod ogromną presją. Opinia publiczna naciskała, aby jak najszybciej winni odpowiedzieli za swoje czyny. Śledztwo w tej sprawie powierzono detektywowi Robertowi Steward’owi. Funkcjonariusz był przekonany, że śmierć nastolatka nie ma żadnego uzasadnienia.
O czym mówił:
„Każdy z policjantów biorący udział w śledztwie jest wstrząśnięty nikczemnością tego bezlitosnego mordu. Nie mniej możliwe jest, że Carla trzeba było uciszyć, bo rozpoznał któregoś z włamywaczy”.
Ta ostania uwaga będzie miała ogromny wpływ na późniejsze śledztwo. Rozgłos sprawił, że policja z mniejszym prawdopodobieństwem była w stanie dojść do rzetelnych i sprawiedliwych wniosków. Kładziono nacisk na jak najszybsze rozwiązanie sprawy. W śledztwo zaangażowano dodatkową liczbę funkcjonariuszy z Regionalnego Oddziału Kryminalnego z West Midlands.
Kolejne włamanie
30 września 1978 roku miało miejsce podobne włamanie na pobliskiej farmie Chapel w Romsley. Tym razie nikt nie zginął, a policja szybko powiązała obie sprawy. Podejrzenie padło na drobnych przestępców Patricka Molloy’a wraz z jego wspólnikami. Według wersji wydarzeń policji mężczyzna oraz pozostała trójka: James Robison oraz jego kuzyni Michael i Vincent Hickey nadpali na Yew Tree Farm. Pod presją bardzo agresywnych przesłuchań stróżów prawa Molloy, oświadczył że przebywał na farmie w czasie zabójstwa Carla. Miał w tym czasie znajdować się na piętrze i szukać wartościowych przedmiotów. Cała czwórka została aresztowana.

Wyrok w sprawie Carla
9 listopada 1979 Sąd w Stafford wydał wyrok. Robison oraz bracia Hickey zostali uznani za winnych morderstwa i skazani na dożywocie z możliwością warunkowego wyjścia na wolność po 25 latach. Molloy’a uznano za winnego zabójstwa oraz napaści. Został skazany na 20 lat. Niestety Patrick Molloy zmarł w więzieniu w 1981 roku- tylko dwa lata po tym jak wydano wyrok.
Na tym moglibyśmy skończyć, ale okazuje się, że prawda była dużo trudniejsza do ustalenia…
Nowy podejrzany
Pięć miesięcy po śmierci Molloy’a w sprawie śmierci Carla wypłynęło kolejne nazwisko. Mowa o kierowcy karetki o nazwisku: Bert Spencer. Pojawił się świadek, który zeznał, że widział jak w czasie dokonywania morderstwa do domu na farmie Yew Tree wchodzi mężczyzna ubrany w niebliski uniform kierowcy karetki. Okazało się, że podejrzany był już wcześniej karany za włamanie i morderstwo. Jego ofiary były traktowane w brutalny sposób. Do tego znał Carla Bridgewater’a. Co oznaczało, że miał motyw, aby zabić chłopca, który miał go rozpoznać.
Obrońcy „Czwórki od Bridgewater’a” twierdzili, że istnieją uzasadnione wątpliwości co do winy wskazanych. Sąd apelacyjny odrzucił nowe dowody.
Protest na dachu więzienia
W lutym 1983 bracia Hickey postanowili zwróci uwagę opinii publicznej na ich odrzuconą sprawę. Podjęli protest na dachu wiezienia. Mimo złych warunków klimatycznych wytrzymali kilka dni. Udało im się osiągnąć zamierzony cel. Minister spraw wewnętrznych zarządził nowe śledztwo w związku z uchybieniami w procedurze. Policja natomiast stwierdziła, że w tej sprawie nie ma więcej nic do zrobienia.
„Śledztwo zawisło w próżni”.
Zarzuty dla funkcjonariuszy
W październiku 1987 roku ministrem spraw wewnętrznych był Douglas Hurd, który odesłał sprawę do sądu apelacyjnego. Była ponownie rozpatrywana przez rok. Po upływie tego czasu uznał, że pierwotne orzeczenia były prawdziwe. Po kilku miesiącach odmówiono skazanym dalszych apelacji pomimo, że sytuacja w sprawie zmieniała się dynamicznie.
W tym samym czasie policjanci z Regionalnego Oddziału Kryminalnego z West Midlands, którzy brali udział w śledztwie usłyszeli zarzuty o 97 uchybień proceduralnych w kilkudziesięciu sprawach. Z tego powodu cały oddział został zamknięty. Funkcjonariusz, który prowadził kluczowe dla śledztwa- przesłuchanie Molloy’a został postawiony w stan oskarżenia. Mężczyzna dostał również upomnienie ze względu na „stosowanie przemocy wobec podejrzanych i pomaganie w fabrykowaniu dowodów”. Temu samemu oficerowi zostały jeszcze postawione inne zarzuty.

Kolejne podejście do apelacji
Mimo tych wyraźnych sygnałów, że śledztwo było przeprowadzone w sposób nieprawidłowy– sąd apelacyjny uznał, że te nowe informacje nie mają żadnego wpływy na sprawę morderstwa nastoletniego Carla.
W 1993 roku kolejny minister spraw wewnętrznych Kenneth Clark nie zgodził się na odesłanie sprawy „Czwórki od Bridgewater’a” do sądu apelacyjnego.
Natomiast w 1994 roku Sąd Najwyższy nakazał Michaelowi Howardowi wydać dokumenty, które jego poprzednik brał pod uwagę przy odrzuceniu apelacji. Spowodowane to było stopniowo narastającym niepokojem opinii publicznej, z powodu niebezpiecznych i prawdopodobnie niebezpiecznych wyroków. Sąd Najwyższy przyjął stanowisko, że w sprawie „Czwórki od Bridgewater’a”, zostały pominięte dowody, które mogły doprowadzić do unieważnienia wyroku.
Policja zignorowała kluczowe dowody znalezione na miejscu zbrodni. Przedstawiciel zakładu medycyny sądowej znalazł na rowerze chłopca odciski palców, które nie należały do niego. Morderca podniósł rower i wrzucił go do pobliskiego zbiornika na odpadki. W przewodzie sądowym dowód ten został całkowicie pominięty. Na nowo „odkryte” odciski powinny stać się podstawą nowego procesu. Jednak tak się nie stało. Minister spraw wewnętrznych nie zdecydował się na odesłanie sprawy do ponownego rozpatrzenia.
W końcu zdecydowano się na to w 1996 roku. Sprawa wróciła na wokandę.
Nowe dowody w sprawie
Ujawniono kolejne dowody. Okazało się, że zdyskredytowany policjant, który przesłuchiwał Molloy’a razem z innymi oficerami sfabrykował zeznanie Vincenta Hickey’a, które przedstawił Molloy’owi zmuszając go tym do zeznań. W sprawie jedynymi odciskami palców, były te znalezione na rowerze. Prawdopodobnie celowo zostały pominięte. Nie zostały przedstawione w ogóle jako dowody w sądzie. Narzędzie zbrodni nigdy nie zostało odnalezione. Jedynymi dowodami, na których był oparty wyrok, były fałszywe zeznacie. Policjanci wydobyli je z oskarżonego za pomoc oszustwa, fałszerstwa, nękania i tortur.

Szokujące przesłuchanie
Molloy był poddawany wielogodzinnym, gwałtownym przesłuchaniom. Podczas nich wybito mu zęby, bito go po twarzy i głowie. Dawno mu głodowe porcje posiłków i odmawiano podawania płynów. Zdesperowany mężczyzna pił wodę z ubikacji. Przez 6 dni odmówiono mu kontaktów z obrońcą. W końcu gdy do nich doszło Molloy odwołał swoje zeznanie, które bezsprzecznie były wydobyte przez niego pod przymusem. Oskarżony w ogóle nie przyznawał się do winy. Zdyskredytowany policjant dyktował zeznania, a drugi je zapisywał. Kiedy Molloy je podpisywał był w stanie psychicznego i fizycznego wyczerpania po 6 dniach tortur. W świetle nowych dowodów sąd apelacyjny uchylił poprzedni wyrok.
James Robison oraz bracia Michael i Vincent Hickey w końcu po 18 latach odzyskali wolność.
Morderca wciąż na wolności
Przez cztery dekady Bert Spencer żył otoczony spekulacjami, które łączyły go z morderstwem na Yew Tree Farm. Wiele poszlak wskazuje właśnie na niego. Był sąsiadem Carla Bridgewatera. Poruszał się takim samym niebliskim samochodem, który był widziany w czasie popełnienia morderstwa, niedaleko miejsca zbrodni. Świadkowie twierdzą, że kierowcą samochodu był umundurowany mężczyzna- Spencer był kierowcą karetki. Miał również pozwolenie na broń i często trenował w okolicy Yew Tree Farm.

Niedługo potem, Spencer zastrzelili swojego 70-letniego znajomego Huberta Wilkes mieszkającego na Holloway Farm. Staruszek został zabity strzałem w głowę, siedząc na kanapie. Ciało znajdywało się w takiej samej pozycji jak ciało Carla. Zbrodnia w domu Wilkesa, niedaleko Yew Tree Farm, miała podobny przebieg jak egzekucji nastolatka. Spencer został skazany na dożywocie w 1980 roku, ale został zwolniony warunkowo w 1995 roku.
Brian i Janet Bridgewater nadal mieszkają w Stourbridge w małym domku szeregowym. W 30. rocznicę śmierci swojego syna- jego ojciec stwierdził, że wie, kto zabił Carla, ale już dawno stracili nadzieję na sprawiedliwości.
Powiedział:
„Gdyby sprawa została ponownie otwarta, byłoby to zbyt traumatyczne przeżycie dla całej naszej rodziny. Nie sądzę, by ludzie zdawali sobie sprawę z tego, przez co przeszliśmy”
W 2018 roku Bert Spencer stwierdził:
„Nie interesuję się Carlem Bridgewaterem. Jestem zainteresowany moją sprawą”.
Prawdziwy sprawca włamania na Yew Tree Farm oraz prawdziwy zabójca Carla Bridgewater- nigdy nie został schwytany… Czy był to Bert Spencer? A może sprawcą jest zupełnie kto inny?
Zapraszam do dyskusji!
Źródła
Książki:
“Krwawi mordercy maniacy szaleni i nienawistni – od starożytności do czasów współczesnych” Rodney Castleden
„Kozioł ofiarny morderstwa: Prawda o zabiciu Carla Bridgewatera” Simon W. Golding
Linki:
https://www.mirror.co.uk/news/uk-news/carl-bridgewater-murder-convicted-killer-13264366
Autorka: Gosia Nieć
